Pewna kobieta zawsze dbała o innych, wczuwała się w ich sytuację. Pracownica banku nakrzyczała na nią, a kobieta pomyślała: „Cóż, czy to jej wina? Zarabia zbyt mało, klientów jest mnóstwo, ma dość odpowiadania na te same pytania”. Kelner przyniósł jej sałatkę bez kurczaka, a ona spokojnie ją zjadła i zostawiła jeszcze napiwek. Cóż, człowiek zapomniał, z każdym się zdarza. Zawsze też przychodziła za kolegów w weekendy. Mają rodziny, a zbliża się deadline - trzeba ratować zespół.
Myślała, że postępuje słusznie. Pomagasz innym, a oni pomagają tobie. W tym momencie to oni potrzebują pomocy, kiedyś pomogą Tobie.
Trwało to do 35 roku życia. Pewnego dnia zebrała się na odwagę i zapytała dyrektora, dlaczego wszyscy dostają awans, a ona nie. Szef spojrzał na nią i powiedział:
- Jesteś cennym pracownikiem. Pracujesz przez pięć lat, ale żona Janusza niedługo urodzi. On bardziej potrzebuje awansu. Bądź cierpliwa, wkrótce nadejdzie twoja kolej.
Kobieta naprawdę sądziła, że jej kolega bardziej potrzebuje awansu. Przecież on musi kupować pieluchy i mleko modyfikowane, a ona jest sama. Czy ona nie zaczeka? Da radę! I wtedy nagle coś się zmieniło. Poszła do dyrektora i powiedziała:
- Panie Łukaszu, jestem specjalistką i robię więcej, niż pozostali. Jeśli nie jest Pan w stanie podnieść mi pensji, to zamierzam się zwolnić - powiedziała kobieta i złożyła wypowiedzenie.
Warto zauważyć, że tego samego dnia dostała pracę w dużej firmie, która już od roku próbowała namówić ją do współpracy. Ale zawsze wczuwała się w sytuację innych ludzi i nie chciała opuszczać Pana Łukasza, który od 5 lat nie podniósł jej pensji.
Gdy tylko nauczyła się doceniać siebie, jej życie zmieniło się na lepsze